Podkreślił to ostatnio papież, wypowiadając szokujące słowa o ekumenizmie męczenników. O tym, że ci, którzy mordują chrześcijan, nie pytają o to, czy jesteś katolikiem, Koptem czy jesteś prawosławny albo z wolnego Kościoła, tylko pytają, czy jesteś chrześcijaninem. A jeśli jesteś chrześcijaninem, to ucinają ci głowę.
Mecenas Jacek Potulski, głęboko wierzący katolik, od lat broni w sądzie prawa Adama Nergala Darskiego z zespołu Behemoth do wolnej wypowiedzi artystycznej. Jak to możliwe, że człowiek, który ma na telefonie aplikację biblijną, z której chętnie korzysta, wierzy, że Nergal ma prawo do podarcia Biblii? Sebastian Łupak: Jest pan człowiekiem wierzącym?Mecenas dr hab. Jacek Potulski: Jestem wierzącym katolikiem, praktykującym nawet częściej niż co niedzielę. Uczęszczam na rekolekcje czy roraty, które są fajnym początkiem zimowego dnia. I jakoś nie widzę młodych, ogolonych na łyso narodowców z Marszu Niepodległości modlących się na porannych jeszcze pan robi w Kościele?Jako rodzina jesteśmy członkami Wspólnoty Rodzin - to swego rodzaju stowarzyszenie, w którym dzielimy się swoją religijnością, swoją wiarą, pomagamy sobie, wspólnie jeździmy na rekolekcje, biegamy, oglądamy "Star Wars" i chodźmy na mecze. Wiara i nauczanie Chrystusa są dla pana ważne?To jest dla mnie azymut. Bycie chrześcijaninem to dobry sposób na życie, a jeszcze lepszy na śmierć. To jest kompas i dodatkowe wsparcie w codzienności, które ułatwia wiele decyzji. To również sztuka wyboru – chrześcijanin powinien swoimi czynami pokazywać swój wybór religijny. Różnie to wychodzi, mnie pewnym momencie musiał pan podjąć decyzję czy bronić – jako adwokat – Adama Nergala Darskiego, lidera zespołu Behemoth. Nie miał pan, chrześcijanin, konfliktu sumienia, że broni człowieka, który w wywiadach określa się mianem satanisty?Istota pracy adwokata polega na tym, że broni się ludzi w trudnych sytuacjach – tutaj człowieka oskarżonego. To są czasem osoby bliskie nam intelektualnie czy moralnie, a czasem bardzo odległe. Jeśli bronię jakiegoś oskarżonego, to nie znaczy, że podzielam jego poglądy religijne czy społeczne. Adam Darski doskonale wie, że ja jestem osobą wierzącą. Ja bronię go przed odpowiedzialnością karną, a nie religijną. Jako katolik bronię też osób oskarżonych o zgwałcenie, zabójstwo czy oszustów podatkowych. Więc z reguły nie podzielam poglądów osób, które popełniły czyn zabroniony. Ale ja widzę przede wszystkim człowieka, a każdy człowiek ma w sobie jakiś element dobra. Choć, przyznam – z drugiej strony – zdarzały się na panie, które przed procesem groziły mi, że moje dzieci będą w piekle z tego powodu, że bronię East NewsPrzyjrzyjmy się zachowaniu Darskiego. W czasie koncertu w klubie Ucho w Gdyni podarł Biblię, krzycząc "żryjcie to gów…". Dla pana Biblia to jest gów..?Dla mnie Biblia to punkt odniesienia i wartość życiowa. Staram się w swoich wyborach odnosić do Niej – czasem upraszcza to nawet aplikacja z "czytaniami na dziś". Ale w zachowaniu Nergala nie było przestępstwa. Ten występ był skierowany do pewnej grupy odbiorców, którzy przyszli na koncert i oczekiwali konkretnych treści. Ewidentnie nie były to treści chrześcijańskie. I oni te treści dostali i nikt z nich nie czuł się urażony. Koncert był w klubie, na drzwiach było napisane, że nie można nagrywać występu. Ludzie weszli dobrowolnie na ten koncert. Później bronił pan Nergala w sprawie o rzekome znieważenie godła polskiego. Zespół Behemoth reklamował swoją trasę koncertową "Rzeczpospolita Niewierna" plakatami, na których w symbol orła białego wpisany był odwrócony do góry nogami krzyż. Krzyż jest dla pana ważny?Tak, to element mojej Nergal odwrócił go do góry nogami jak symbol satanistów…Z perspektywy sprawy karnej jest to element tożsamości zespołu. Kwestia jest taka: czy jako chrześcijanin mam prawo ograniczać elementy narodowe mojego państwa do przekazu, który tylko mi jest bliski?Czyli?Jeśli zrobimy tęczowego orła, to czy on nie pokaże, że osoby LGBT też identyfikują się z polskością? A jeśli Nergal wpisuje elementy bliskie jego twórczości w symbol orła białego, to stwierdzamy..…że Polska jest też miejscem dla satanistów?A nie jest?Dla mnie bomba! Ale dla chrześcijanina?A dlaczego nie? Sataniści mogą w Polsce funkcjonować. Nie ma formalnego zakazu. Sądzę, że jeśli ktoś ma inny system wartości i nie godzi on w swobody i wartości innych osób, to dlaczego nie? Jesteśmy wolnym East NewsI to pana nie dotyka, tak po ludzku?To jest moja praca. W sensie zawodowym widziałem gorsze rzeczy. Prawo karne to są gorsze historie. Występ muzyka w klubie to jest nic w porównaniu z opowieściami zgwałconej ofiary albo rozprawy, gdzie zeznaje matka zabójcy, a potem matka ofiary, której drugie dziecko zostało właśnie zamordowane. Zło jest zupełnie gdzie indziej. Jeśli ja nie śpię przez pracę, to po sprawie, gdzie chłopak zabija swoją młodą żonę. Albo jak gwałcona osoba, broniąc się, morduje swojego oprawcę. Nergal nie zagraża mojej stabilności w ogóle istotą chrześcijaństwa jest się modlić za osoby, które zrobiły coś się za zabójcę Pawła Adamowicza?Ja znałem pana prezydenta, uczył mnie i to jest dla mnie trudne. Ale trzeba się modlić, za tych, którzy naprawdę mają przerąbane. Jak ktoś tonie, to mu podajesz rękę. Także kiedy tonie moralnie. Czyli chrześcijanie powinni się modlić za Nergala?Nawet się modlili, gdy był w szpitalu, chory na karmił psa chrupkami w kształcie krzyża i nagrał utwór "God = Dog", czyli Bóg = Pies…Nie słuchałem, ale wiem, że taka piosenka do tego pokazał na swoim profilu społecznościowym Chrystusa, który zamiast na krzyżu, wisi na gumowym penisie…To jest rzeźba. Pokazał ją na Facebooku. W tej sprawie toczy się właśnie postępowanie…Źródło: East NewsU Nergala jedno postępowanie się kończy, a kolejne zaraz zaczyna. W sprawie rzekomego zbezczeszczenia godła Nergal został uniewinniony, potem wyrok uchylono i sprawa wraca do ponownego rozpatrzenia w przyszłym roku. Ale jeśli chodzi o podarcie Biblii, to Nergal został uniewinniony…Tak. 18 sędziów w tej sprawie w sumie instancja, druga instancja, Sąd Najwyższy, powrót, kasacja, znów Sąd Najwyższy. Dla porównania w sprawie Amber Gold orzekała jedna sędzia. A teraz będzie trójka w sądzie odwoławczym…Wynika z tego, że ochrona Boga i wartości chrześcijańskich jest dla Polaków ważniejsza niż cokolwiek mojej perspektywy twierdzenie, że prawo ludzkie może chronić Boga, jako istoty najwyższej, jest absurdalne. My ludzie wmawiamy sobie, że mamy kompetencje i siłę bronić Boga Wszechmogącego. Jeśli wierzymy, że jest wszechmogący, to nie potrzebuje ludzkiej ochrony. A część z nas uzurpuje sobie prawo do ochrony nie można obrazić uczuć chrześcijan?Można. Gdyby ktoś wtargnął do kościoła w czasie mszy świętej i ukradł komunię świętą (komunikant) czy oddał mocz na krzyż – a to są niestety prawdziwe historie – to czułbym się zdegustowany i urażony. Jako chrześcijanin i jako jest różnica między podarciem Biblii przez Nergala w klubie na koncercie a oddaniem moczu na krzyż w kościele?Bo kościół jest miejscem przeznaczonym do kultu. A Nergal drze Biblię w klubie muzycznym. A Chrystus na penisie?Rzeźbę pokazuje na swojej stronie internetowej, co do której wszyscy wiedzą, że tam mogą być treści, które ich urażają. Jeśli pakujesz się na stronę instagramową Nergala, to może tam być coś, co cię obraża. Jeśli razi mnie pornografia, to nie wchodzę na strony pornograficzne. A jeśli razi mnie disco polo, to nie oglądam jeśli nie chcę, żeby obrażano moje uczucia, to nie kupuję biletu na koncert Behemotha?To proste jak budowa cepa: jeżeli wiem, że coś może mnie obrazić, to ja tam nie East NewsMoże zacytujmy artykuł 196 o obrazie uczuć religijnych…"Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności lub karze pozbawienia wolności do lat dwóch".To dobry artykuł?Moim zdaniem tylko czyn popełniony w zamiarze bezpośrednim powinien podlegać odpowiedzialności bezpośredni polega na tym, że ja chcę obrazić uczucia religijne innych ludzi, a nie tylko na to się chciał czy nie?Zakładam, że nie. Nergal chciał stworzyć dzieło sztuki, wypowiedź artystyczną, skierowaną do swoich fanów. To może nawet być kontrowersyjna instalacja. Ale robił ją, żeby pokazać swoje antyreligijne co powinniśmy zmienić w artykule 196?Słowa "kto obraża" na słowa "kto chcąc obrazić".Jaka jest różnica?Jak gość idzie do kościoła i oddaje mocz przy komunikantach, to on chce na pewno obrazić uczucia religijne. Ale jeśli ktoś robi instalację artystyczną, nawet w kontekście religijnym, to co innego. Uważam, co do zasady, że ktoś, kto obraża wiernych w kościele, powinien ponieść East NewsCzyli chłopak, który twierdzi, że go bolą zęby i w czasie mszy św. chowa komunię św. do kieszeni, obraża uczucia katolików? Księża z Bełchatowa zatrzymali go w mam żadnych wątpliwości, że jeśli ktoś wyjmuje hostię, zamiast ją połknąć, jeśli wyjmuje z ust ciało Chrystusa, to z perspektywy tych księży to mogło obrażać ich uczucia religijne. Więc dobrze, że go przytrzymali, wezwali policję, a na koniec kazali mu hostię połknąć?Nie wiem do końca, jak to wyglądało. Nie wiem, czy było tak, jak to pokazywały media. Nie wiem, czy późniejsze zachowania wobec tego dziecka były zasadne. Bardziej obraża moje uczucia religijne mężczyzna, który przyjmuje Pana Jezusa, a wcześniej znęcał się nad małżonką. Boga obraża o wiele bardziej to, co jest w sercu, niż to, co jest w w kształcie waginy na Marszu Równości w Gdańsku pana obraża?Szacunek dla innych ludzi kazałby chyba powściągnąć swoją wolność artystyczną w miejscu publicznym, czyli w czasie parady na ulicy. Jeśli kochamy innych i oczekujemy szacunku, to sami nie powinniśmy się wyśmiewać z gejów, lesbijek, muzułmanów i katolików. Nie można szanować człowieka i jednocześnie nim East NewsCzy pan może zrozumieć tych katolików, którzy mają problem z Nergalem i oskarżają go o obrazę uczuć? Może pan wejść w ich buty, zobaczyć wiarę ich oczami?Oczywiście jestem w stanie sobie wyobrazić, że ktoś się czuje obrażony. Ale w mojej ocenie wiele tych działań ma charakter koniunkturalny, wynikający z próby pokazania siebie, zyskania poparcia, zaplusowania w jakieś opcji politycznej, zaplusowania u księdza proboszcza. To jest forma kreowania siebie na obrońcę nie wierzy w szczere intencje ludzi obrażonych utworem "Bóg = Pies"?Wierzę. Mam kolegę w Ordo Iuris, co do którego jestem przekonany, że on kieruje się w działalności publicznej wyłącznie dobrymi intencjami. Złoty pana wizja Polski, gdzie jest miejsce i dla Nergala, i dla ludzi LGBT oraz wizja Polski pańskiego przyjaciela z Ordo Iuris, gdzie LGBT jest zboczeniem i dewiacją deprawującą nasze dzieci, to są dwie różne wizje kraju. One się teraz ścierają na poziomie tworzenia prawa, ustaw, zakazów, penalizacji…To jest pytanie o to, czy chrześcijanie powinni domagać się od państwa tworzenia reguł, które są zgodne z ich nie do końca się z tym zgadzam. Kościół, jak każda instytucja publiczna, ma prawo domagać się tworzenia określonych praw. Ale posłowie są emanacją całego społeczeństwa, czyli powinni uwzględniać także poglądy innych. Nawet jeśli jestem posłem katolikiem i mój Kościół oczekuje ode mnie pewnych regulacji prawnych, ja nie mogę tworzyć reguł wyłącznie dla mojej tylko 40 procent Polaków chodzi do Kościoła. Jesteśmy krajem, gdzie z roku na rok spada liczba uczestników obrzędów religijnych, w szczególności wśród młodzieży. To także wina nas - naszego Kościoła. Jak słyszę od moich dzieci, że one chcą chodzić do kościoła, to jestem szczęśliwy. Ale coraz mniej ludzi to ten odwrót od Kościoła?W mediach, publicznie, widać to, co złe. Jest to obraz w mojej ocenie zafałszowany czy po prostu nieprawdziwy. Nie dostrzegamy siostry Chmielewskiej, Fundacji Chleb Życia, rozdawania jedzenia bezdomnym, codzienności duszpasterskiej, która jest ciężką pracą. Tego nie co widać?Pedofilię, pychę, drogie samochody i daniele w parku. Ale to nie jest prawdziwy czy jedyny obraz chrześcijaństwa. To nie jest chrześcijaństwo po daniele to w parku abpa Sławoja Leszka Głodzia. Dlatego stał pan pod kurią gdańską, domagając się jego dymisji?Jako osoba wierząca, nie mogę machnąć ręką na to, że mój Kościół popełnia błędy. Kościół to też moje miejsce i chcę się nim cieszyć. Potrzebny mi sprawny, silny Kościół, który da mi oparcie w trudnym dla mnie momencie. Jak można, jak to robiła posłanka Krystyna Pawłowicz, obrażać ludzi, a potem być głęboko rozmodlonym? Jak można, jak wicepremier Włoch Matteo Salvini, określać się mianem chrześcijanina i zakazywać, żeby statki z uchodźcami wpływały do włoskich portów?Nasi chrześcijańscy politycy też nie chcą przyjmować uchodźców…My nie wykazaliśmy solidarności nie tylko wobec tych ludzi, którzy toną na Morzu Śródziemnym. Również nie podaliśmy ręki naszym przyjaciołom z Włoch, którzy uchodźców ratują. My uwielbiamy słoneczną Italię: słońce, wino, jedzenie. Ale jak mamy im pomóc, odciążyć ich w przyjęciu uchodźców, to już nie! Co to za problem, żeby 40-milionowy naród pomógł kilku tysiącom uchodźców? A potem ci nasi chrześcijańscy politycy tańczą i falują na spotkaniu u ojca mówią, że uchodźcom należy pomagać na miejscu…Czyli gdzie? Na dnie oceanu?Abp Głódź mówił w Gdańsku o Syryjczykach: "Niech tam u siebie żyją, pracują i cieszą się własnym niebem".To tak, jakby powiedzieć mieszkańcom Warszawy w 1944, żeby się cieszyli niebem na by było, żeby abp Głódź odszedł?W mojej ocenie tak. Udowodnione zachowania księdza arcybiskupa godzą w dobre postrzeganie Kościoła. Instytucja wie o tych patologiach i nie robi nic. To jest nie w porządku wobec nas, wiernych. A nas, jego owieczki, to czy mnie, jako niewierzącego, powinno to obchodzić?Jeśli biskup zaczyna decydować o polityce, obstawia urzędy czy urządza spółki skarbu państwa, to idea rozdziału Kościoła od państwa powinna nadal w Polsce obowiązywać?Tak, także dla dobra Kościoła. Kościół instytucjonalny powinien się zająć czymś innym niż polityką. Przede wszystkim opieką duszpasterską. Niech się zajmie też pomocą ubogim i bezdomnym. Notabene często tak robi. A państwo nie powinno automatycznie realizować tylko postulatów Kościoła, tak samo jak nie powinno realizować postulatów np. wyłącznie to pogodzić?W mojej ocenie - państwo powinno powiedzieć: wy, dziewczyny, macie rację tutaj, a wy księża macie rację tutaj. Dogadajmy East NewsCzy w Polsce mamy teraz przechył w jedną, kościelną stronę?Dam przykład. Trybunał Konstytucyjny lawiruje w sprawie aborcji osób upośledzonych, czyli dotyczącej głównie osób z zespołem Downa. Zakładam, że Trybunał wkrótce, po ewentualnym kolejnym wniosku poselskim, orzeknie tak, jak pasuje obecnej jak?Trybunał uzna, że aborcja tzw. eugeniczna, czyli dotycząca osób z zespołem Downa, jest zakazana. Taka skarga była skierowana do Trybunału i tak pewnie Trybunał po jej ponowieniu ją będzie zwycięstwo chrześcijan?Moim zdaniem nie będzie to dobre rozwiązanie, bo nie ma jedności poglądów w tym zakresie. Ja uznaję, że to jest istota ludzka, która ma duszę i że nie można jej zabić. Ale nie wszyscy tak uznaję, że to wciąż płód, który można poddać aborcji…No właśnie. Dowiemy się kiedyś, kto z nas miał rację. Ale póki co w tym zakresie nie ma jednolitości poglądów w Polsce czy w Europie. Więc dlaczego osoba niewierząca ma przyjmować moje poglądy? Należy szanować poglądy innych, ale niekoniecznie narzucać pan, nawet uznając, że płód ma duszę, uznaje także moje prawo do innego punktu widzenia?Ja nie uważam, że aborcja jest moralnie dobra, ale nie chcę, żeby każdy jej przejaw był w Polsce przestępstwem. Państwo świeckie musi ważyć różne argumenty. Nam facetom łatwo się na ten temat gada. Pamiętajmy jednak, że 70 procent osób, które zajmują się dziećmi niepełnosprawnymi, to są samotne matki. Państwo da im jednorazowo 4 tysiące złotych i zostawi je samymi sobie. Jak tak bardzo komuś zależy na ochronie życia, to niech pomogą tym matkom w wychowaniu tych niepełnosprawnych dzieci. Wiara na transparentach dobrze wygląda, ale dużo gorzej później z pana znajomi z Ordo Iuris narzucą nam w końcu swoje poglądy i zaostrzą prawo aborcyjne?Tak najprawdopodobniej co wtedy?Aborcja w Polsce będzie kwestią ceny. Co za problem wsiąść w samolot i polecieć do Hamburga?Kobieta musi wziąć wolne z pracy, umówić się w zachodniej klinice, kupić drogi bilet lotniczy. To 800 euro za zabieg, plus loty, plus hotele. W sumie ponad 1000 euro?Hipokryzja jest wpisana w naszą legislację. Kogo będzie stać, to wyjedzie. Zamożni sobie poradzą. Ale my nie możemy tworzyć regulacji tylko dla rzeczą, którą Ordo Iuris blokuje, jest wprowadzenie nowoczesnej edukacji seksualnej do szkół. Katoliccy rodzice przynoszą gotowe formularze: oświadczenia zastraszające nauczycielki i dyrektorki szkół. Szkoła się boi, więc temat umiera…To jest niedopuszczalne, że szkoły się uginają. Widziałem takie oświadczenie, gdy w bardzo dobrej szkole mojej córki w Gdyni miały się pojawić edukatorki z co?I rodzice to zablokowali. Byłem wściekły. Wiedza jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Seksualność jest elementem naszego życia. To jest nienormalne, że się tego zakazuje. Nawiązując do expose pana premiera – konieczna jest normalność. A normalne jest, że rodzice niegodzący się na edukację seksualną po prostu nie posyłają na nią dzieci. I później ponoszą konsekwencje takiego wyboru. A wystarczyłoby, żeby w takich sytuacjach dyrekcje szkoły zapytały jakiegoś prawnika o zdanie. Żadne konsekwencje szkole nie grożą. Ale to zastraszanie jest strasznie jest prawnikiem. Zabrał pan głos w tej sprawie?Tak, na WhatsAppie klasy mojej córki. Tłumaczyłem. Ale tamci rodzice poszli do dyrektorki i zablokowali to mimo córka nie ma więc takich zajęć z edukacji seksualnej, mój syn, póki co, też nie. To nasza córce książkę Anji Rubik. Pogadam z nią. My, świadomi rodzice, sobie poradzimy. Ale ci rodzice, którzy sobie nie radzą z tym tematem i boją się go, przegrają. I taki ojciec, który wymachiwał różańcem, zostanie dziadkiem, bo jego 16-letnia córka zaszła w przyznać Ordo Iuris, że są w tym zastraszaniu szkół bardzo tam jest dużo dobrych, merytorycznych, kompetentnych się pan, że religia jest w szkole?Tak, bo to dla mnie i dzieci wygodne. Ale jak są dwie religie, a jedna fizyka, to się zastanawiam, czy to ma sens. Albo dwie religie i jedna wiedza o właśnie – wiedza o kulturze. Czy czeka nas Polska, w której zakażemy Nergalowi kontrowersyjnych występów?Ja go będę dalej bronił – to moja praca. Wolność słowa nie jest co prawda absolutna, ale jest bardzo ważna. To nasz wolność słowa – nawet w zamkniętym pomieszczeniu klubowym - nie jest absolutna?Pamiętajmy: nazizm zaczął się w bierhalle, w małej piwiarni w Monachium. Więc jeśli w zamkniętym pomieszczeniu narodowcy nazywają kogoś "czarnuchem", to nie jest wcale dobre. Bo potem oni wyjdą z tej sali i znajdą osobę o ciemnym kolorze skóry w mieście. Bywa, że słowa zabijają. A to już może być bardzo niebezpieczne…

Nic. To jedna z podstawowych zasad Vipassany – nie można na niej zarabiać. Ośrodki na całym świecie utrzymują się całkowicie z dobrowolnych dotacji osób, które tę technikę już poznały i chcą umożliwić to innym. Nauczyciele Vipassany pracują jako wolontariusze, a kursanci nie płacą nawet za zakwaterowanie i jedzenie.

Wyznajemy wiarę w jednego Jezusa Chrystusa, Syna Bożego — a jednak oddzielnie, nie razem. Jakie tematy musi podejmować dialog ekumeniczny? Na początku musimy zgodzić się na pewne daleko idące uproszczenie, konieczne przy próbie objęcia tak szerokiego tematu. Problem stanowi doktryna Kościołów protestanckich, do których zaliczamy między innymi kalwinizm, luteranizm, anglikanizm, Kościół ewangelicko-metodystyczny, baptystyczny i inne. Między tymi Kościołami istnieją różnice doktrynalne, zwłaszcza w kwestiach dotyczących sakramentów. My z konieczności będziemy traktować je tu jako całość Kościołów protestanckich, gdzieniegdzie tylko zaznaczając odrębność poszczególnych odłamów. Duch Święty, czyli od czego się zaczęło Jedno, z pozoru niewinne, słowo filioque legło u początków wielowiekowego konfliktu, którego do dziś nie mogą rozwiązać najtęższe teologiczne głowy. Chodzi o dodatek do nicejsko-konstantynopolitańskiego wyznania wiary, odrzucony przez Kościół na Wschodzie jako schizmatycki. Filioque dosłownie znaczy „i Syna” i użyte jest w opisie istoty Trzeciej Osoby Trójcy Świętej, Ducha, który od Ojca — i Syna — pochodzi. Kościół na Wschodzie uznał i uznaje do dziś, że jedyną zasadą i pierwszym początkiem jest Ojciec, dlatego Duch Święty pochodzi od Ojca — przez Syna. Choć przyjęcie formuły filioque nie było jedynym powodem rozłamu Kościoła w 1054 r., to uznaje się je za jedną z kluczowych przyczyn schizmy wschodniej. Filioque przyjęły Kościoły protestanckie, wyrosłe z tradycji Kościoła Zachodniego długo po schizmie wschodniej. Eucharystia, czyli co jest źródłem, a co celem Brak wspólnoty eucharystycznej jest najbardziej bolesnym rozdarciem Kościoła. Problem tkwi już w samym rozumieniu Eucharystii jako komunii, która dla katolików i prawosławnych ma być znakiem jedności, a dla protestantów — środkiem budowania jedności. Przy rozumieniu Eucharystii pojawiają się też różnice w ramach protestantyzmu. Dla luteran w Eucharystii rzeczywiście obecny jest Chrystus — zarówno w wierze, jak i obiektywnie, w chlebie i winie, ale jedynie do momentu jej spożycia. Kościoły protestanckie wyrosłe z nauki Jana Kalwina (Kościoły ewangelicko-reformowane, Kościół anglikański, Kościół metodystyczny) wierzą w realną obecność Chrystusa w Wieczerzy Świętej — ale jest to obecność w Duchu Świętym. Oznacza to, że podczas Eucharystii dusza wierzącego unosi się przez wiarę do nieba, aby połączyć się z Chrystusem, a chleb i wino są znakami Jego Ciała i Krwi. Kościoły idące za nauką Ulricha Zwingliego Komunię św. rozumieją wyłącznie symbolicznie: chleb i wino są symbolami Ciała i Krwi Chrystusa, a On sam jest obecny w takim stopniu, w jakim zawsze jest obecny dla wierzącego. W Kościele katolickim i Kościele prawosławnym wierzymy, że w Eucharystii chleb i wino stają się rzeczywiście i trwale Ciałem i Krwią Chrystusa. Podczas jednak, gdy Kościół katolicki naucza, że dzieje się to dzięki transsubstancjacji, czyli przeistoczeniu, Kościół prawosławny głosi, że nie należy wnikać w sposób owej przemiany, a jedynie przyjąć ją z wiarą jako cud. Kolejne „eucharystyczne kłopoty” to pojęcie „ofiary”, przyjmowane w katolicyzmie i prawosławiu — wspólnie wierzymy, że choć Eucharystia nie jest tożsama z ofiarą krzyża, to w swej istocie jest to jedna i tama sama ofiara; że uczestniczący w ofierze Eucharystii dostępują zbawczej mocy płynącej z ofiary krzyża. Kościoły protestanckie odrzucają takie myślenie, twierdząc, że ofiara przebłagalna złożona została tylko raz, na Golgocie, i nie można jej powtórzyć. Inne różnice między wyznaniami chrześcijańskimi dotyczą także samej formy udzielania Eucharystii: tylko w Kościele rzymskokatolickim udziela się jej zasadniczo pod jedną postacią (pod dwiema postaciami udziela się jej przy specjalnych okazjach). W prawosławiu używany jest chleb kwaszony, zamiast przaśnego, w Kościołach protestanckich zamiast wina można używać soku z winogron. Komunia, czyli spotkania niemożliwe Zarówno Kościół katolicki, jak i prawosławny oraz Kościoły starokatolickie uznają, że Eucharystia może być sprawowana w sposób ważny jedynie tam, gdzie została zachowana sukcesja apostolska — to znaczy we wspólnotach kierowanych przez następców apostołów i wyświęconych przez nich kapłanów. To sprawia, że pojawiają się kolejne miejsca rozdarcia w łonie uczniów Chrystusa i pytanie, gdzie można, a gdzie nie można przystępować do Eucharystycznego Stołu. W Kościołach protestanckich problem ten w zasadzie nie istnieje: większość z nich podpisała deklarację umożliwiającą wspólnotę komunijną, wzajemne uznanie urzędu kościelnego, interkomunię i intercelebrację. Kościół katolicki pozwala wiernym na przyjmowanie Komunii św. tylko z rąk duchownych Kościoła rzymskokatolickiego i innych, pozostających w łączności z Rzymem (grekokatolicy). W wyjątkowych okolicznościach, np. zagrożenia życia, katolikom wolno jest przyjąć sakramenty z rąk duchownych prawosławnych. Katolicy nie powinni przystępować do sakramentów w Kościołach protestanckich. Również wiernym protestanckim w Kościele katolickim Komunia św. nie jest udzielana ze względu na inne rozumienie jej istoty. Oczywiście od tej zasady możliwe są wyjątki na zasadzie tzw. gościnności eucharystycznej, kiedy Komunia św. decyzją papieża lub biskupa zostaje udzielona wiernemu protestanckiemu, wyznającemu katolicką wiarę w obecność Chrystusa w Eucharystii (taki przypadek miał miejsce, kiedy do Komunii św. na pogrzebie Jana Pawła II przystąpił br. Roger z Taizé i w tym duchu także wszyscy bracia ze Wspólnoty z Taizé przyjmują Komunię św., która pochodzi z Mszy św. sprawowanej przez katolickich kapłanów). W Kościele prawosławnym zasady te są jeszcze bardziej restrykcyjne: duchowni prawosławni nie udzielają sakramentów wiernym nieprawosławnym, zaś wiernym prawosławnym nie wolno przystępować do sakramentów w żadnym innym Kościele. To sprawia, że katolicka otwartość na prawosławie pozostaje czysto teoretyczna, musiałaby bowiem łamać zasady Kościoła prawosławnego. Najwyższym stopniem łączności eucharystycznej nie jest jednak jej wzajemne udzielanie (interkomunia), ale wspólne jej sprawowanie (intercelebracja). Dziś intercelebracja możliwa jest jedynie w ramach Kościołów protestanckich: w Kościele katolickim i prawosławnym nie ma żadnej możliwości wspólnego sprawowania jednej liturgii Eucharystii z innymi wyznaniami. Intercelebracja pozostaje więc odległym celem ekumenicznego dialogu. Kapłaństwo, czyli gdzie jest ciągłość W zrozumieniu ekumenicznych kłopotów z kapłaństwem istotne jest pojęcie sukcesji apostolskiej, czyli władzy głoszenia Ewangelii, udzielania sakramentów i rządzenia Kościołem udzielanej przez nakładanie rąk i trwającej nieprzerwanie od czasów apostolskich do dzisiaj. Sukcesja apostolska zachowana jest w Kościele rzymskokatolickim, prawosławnym i w Kościołach starokatolickich — w nich święcenia kapłańskie rozumiane są w ten sam sposób, jako sakrament. Protestanci, wyznając naukę o powszechnym kapłaństwie chrześcijan, odrzucają kapłaństwo rozumiane jako sakrament i jako pośrednictwo między ludźmi a Bogiem. Duchowni protestanccy są kaznodziejami i duszpasterzami, udzielają chrztu i Wieczerzy Pańskiej, ale nie są to zadania zastrzeżone wyłącznie dla nich. Nie ma przeszkód, by duchowni protestanccy mieli rodziny, niektóre Kościoły dopuszczają do pełnienia tej funkcji również kobiety oraz osoby czynne homoseksualnie. W prawosławiu, podobnie jak w katolicyzmie, kapłaństwo jest sakramentem. Oprócz święceń biskupich, kapłańskich i diakonatu w prawosławiu są również dwa stopnie święceń niższych: subdiakonat i lektorat. Diakonat jest posługą pomocniczą w stosunku do kapłaństwa, diakon sam nie celebruje żadnych ceremonii — pełni natomiast funkcję stałą. Teoretycznie w prawosławiu przyjmuje się, że święceń diakonatu można udzielać również kobietom, ale w praktyce się ich nie udziela. Istotna różnica między prawosławiem a katolicyzmem pojawia się w kwestii celibatu prezbiterów. Prawosławie zna żonatych księży — jednak małżeństwo musi być zawarte przed święceniami. Nie może też powtórnie ożenić się kapłan, którego żona zmarła. Celibat zachowują również obowiązkowo mnisi. Biskupi w prawosławiu wybierani są wyłącznie spośród celibatariuszy. Biskupów wybiera synod lub sobór biskupów lokalnego, autokefalicznego Kościoła, a wierni zgromadzeni podczas liturgii święceń potwierdzają ten wybór głośnymi okrzykami: Axios!, co znaczy: „Godzien”. Chrzest, czyli po kłopocie Kwestię sakramentu chrztu zaliczyć dziś można w poczet ekumenicznych sukcesów. W styczniu 2000 r. Kościół katolicki w Polsce i Kościoły zrzeszone w Polskiej Radzie Ekumenicznej podpisały deklarację o wzajemnym uznaniu sakramentu chrztu św. Oznacza to, że chrzest przyjęty w którymkolwiek z tych Kościołów zachowuje swoją ważność w innym i nie trzeba go powtarzać. Za ważny uznaje się więc chrzest udzielony w Kościele katolickim oraz Kościołach: ewangelicko-augsburskim, ewangelicko-metodystycznym, ewangelicko-reformowanym, polskokatolickim, Polskim Autokefalicznym Kościele Prawosławnym oraz Starokatolickim Kościele Mariawitów. Różnice, które nas dzielą, są niewielkie i dotyczą wyłącznie obrządku: w prawosławiu chrzci się dzieci nie wcześniej niż w ósmym dniu po narodzeniu przez trzykrotne zanurzenie, często razem z udzieleniem sakramentu bierzmowania. W Kościołach ewangelicznych chrzci się ludzi „w wieku świadomym” przez całkowite zanurzenie, w innych Kościołach protestanckich bywa różnie, dopuszcza się również chrzest dzieci. Papiestwo, czyli sól w oku dialogu? Większych i mniejszych różnic między katolicyzmem, prawosławiem a protestantyzmem jest równie dużo jak podobieństw. Trzeba by jeszcze oddzielnie opowiadać o spowiedzi, o kanonie i interpretacji Biblii, o kulcie Maryi, o czci oddawanej świętym. Wydaje się, że o pełną łączność z protestantami nie będzie łatwo, bardzo dzielą nas sakramenty, zwłaszcza Eucharystia i kapłaństwo. Ale co stoi na przeszkodzie dialogowi z prawosławiem, do którego jest nam tak blisko? Odpowiedź jest prosta: papież. I nie chodzi personalnie o któregoś z nich, ale o urząd, o prymat i pojęcie nieomylności, które pozostają główną kością niezgody między Kościołem katolickim a innymi wyznaniami chrześcijańskimi. Przez wiele lat wydawało się, że „kwestia papieska” pozostanie nierozwiązana. Dziś wiemy, że choć Kościół prawosławny nie przyjmuje i nie przyjmie jurysdykcyjnego pierwszeństwa biskupa Rzymu nad całym Kościołem i możliwości jego wpływania na poszczególne Kościoły lokalne, to przestaje widzieć w prymacie Piotra rodzaj imperializmu religijnego i podejmuje dyskusję na temat jego pierwszeństwa moralnego i honorowego. Zwracając uwagę na zasadę kolegialności i podkreślając, że „pierwszy biskup nie może nic zrobić bez zgody wszystkich”, przyjmuje prymat w takim rozumieniu, w jakim istniał on w Kościele do XI w., kiedy władza papieska nie stała ponad władzą soborów powszechnych. Coraz częściej pojawiają się też wypowiedzi duchownych protestanckich o możliwości uznania honorowego prymatu papieża — już w 2001 r. ewangelicki biskup Bawarii Johannes Friedrich nazwał papieża „zaakceptowanym ekumenicznie rzecznikiem chrześcijaństwa całego świata w służbie jedności”. Droga przed nami jest długa i trudna — w ekumenizmie nie chodzi przecież o to, żeby stworzyć sztuczną jedność za cenę wyrzeczenia się wyznawanej prawdy. Ale kolejne kroki czynione na tej drodze pokazują, że warto w niej nie ustawać. Cel jest odległy i kto wie, czy osiągalny na ziemi — ale nie godzi się, by uczniowie jednego Chrystusa nie umieli ze sobą rozmawiać. opr. mg/mg Do Rzeczy / Religia. "Joe Biden nie ma prawa nazywać się katolikiem". Prawosławny biskup nie ma wątpliwości. Dodano: 8 listopada 2021, 06:47. Metropolita Hilarion Źródło: Wikimedia Commons. Schizmatycki hierarcha nie ma wątpliwości co do postawy i statusu w Kościele Joe Bidena, którego papież Franciszek określił „dobrym By Sodowski Krzysztof Opublikowane 25 Styczeń, 2012 Z cyklu Związki – Religie – Duchowość wywiad z młodym, „studenckim” małżeństwem opowiadającym o religii, która stała się ważnym elementem ich życia, o duchowości codziennej, o rozwoju człowieka w wierze. Dorota i Paweł zgodzili się podzielić swoimi doświadczeniami z przygotowań do ślubu oraz do narodzin dziecka, przeżywanych przez nich w religii katolickiej. Duchowość – czym ona jest dla was? Paweł: Duchowość jest dla mnie subiektywnym podejściem do spraw wiary i płaszczyzną, która odróżnia człowieka od zwierząt. Jest charakterystyczna dla człowieka; określa stosunek do wiary, do Absolutu. Duchowość to sposób, w jaki ktoś przeżywa to, co się z nim dzieje w relacji z Bogiem. Dorota: Duchowość kojarzy mi się z religijnością, z przeżywaniem swojej wiary jakoś tak wewnętrznie. Od kilku lat tworzycie związek, od 3 miesięcy jesteście małżeństwem, spodziewacie się dziecka. W jaki sposób rozwijał się wasz związek i jakie miejsce zajmowała w nim religia i duchowość? P: Poznaliśmy się 3 lata temu, pracowaliśmy w supermarkecie. Na pierwszej randce poszliśmy do kościoła. D: Bo była msza po łacinie a Paweł lubi łacinę P: Oboje jesteśmy katolikami, a była niedziela. W ten sposób już od samego początku pojawiało się przeżywanie Boga w naszym związku. Rozmawialiśmy też o tym sporo żeby wybadać poglądy drugiej strony, a dalej rozwijaliśmy się w duchowości trochę niezależnie. Ja zainteresowałem się charyzmatem dominikańskim. Teraz mogę nazwać siebie świadomym katolikiem, nie to co wtedy; teraz bardziej „to” czuję. Pochodzimy też z zupełnie różnych domów. D: W moim rodzinnym domu przeżywanie duchowości jest nie do końca świadome, polega na częstym chodzeniu do kościoła, ale bez jakiegoś wgłębiania się w to. P: U mnie nie było żadnego przymusu, to był mój wybór, który pojawił się podczas bierzmowania. Wierzę i pogłębiam to ciągle. D: A teraz, kiedy rodzi nam się dziecko musimy być wzorem, musimy mu pokazywać drogę. P: Ważne dla nas jest to, że ślubowaliśmy wychować dziecko po katolicku. Oczywiście dopuszczam możliwość, że kiedy dorośnie i będzie mogło samo decydować, wybierze inną drogę. Pewnie trudno byłoby mi to znieść, ale zniósłbym. Oznacza to, że z duchowością łączy się też tolerancja na to, że inni nie są rozwinięci duchowo. Dlatego bardzo ciężko byłoby mi zaakceptować, że moje dziecko w ogóle nie przejawia zainteresowania sprawami ducha, nie chce o nich rozmawiać i odrzuca je. Duchowość i religijność innych jest czymś, co również nas dotyczy, a chcemy żeby inni też zostali zbawieni. Trudno jednak myśleć tylko o duchowości. Myślę, więc też o religijności, myślę o życiu wiecznym i stąd potrzeba żeby być zbawionym i żeby inni zostali zbawieni. Jak od strony duchowej przebiegały przygotowania do ślubu? P: Nie było w ogóle zastanawiania się czy brać ślub kościelny, czy cywilny. Wiadomo, że ten „prawdziwy”. (śmiech) D: Nam zależało głównie na ślubie, a nie na weselu, dlatego wybraliśmy księdza, z którym byliśmy związani. P: Wybraliśmy wiele rzeczy, które mogliśmy wybrać. Dowiedzieliśmy się o tym na naukach przedślubnych u oo. Dominikanów w Krakowie. Nauki były w październiku, a ślub w lipcu, więc mieliśmy dużo czasu na ich przemyślenie. Szybko doszliśmy do tego, że chcemy być razem i pojawił się pomysł wzięcia ślubu. Jasne było dla nas to, że zaręczamy się po to żeby wziąć ślub. Zaręczyliśmy się w sierpniu. Dowiedzieliśmy się, jakie są warunki wzięcia ślubu. Nauki nie muszą być we własnej parafii, można je sobie wybrać. Dominikanie opowiedzieli nam nie tylko o ślubie, ale o życiu po nim, łączyli teologię, psychologię i pedagogikę - rozwinęło to naszą duchowość. D: Mówili też o tym, żeby zawierzyć Bogu; że nie wszystko jest zależne od nas. P: Tam porównywaliśmy swoje systemy wartości i wypadliśmy w porównaniu bardzo dobrze, bo pierwsza trójka nam się zgadzała – najważniejszy jest Bóg przed naszą miłością i szczęściem. Nie zawsze to, co pojmujemy, jako wolę Bożą jest zgodne z naszym szczęściem, a szczęście pozornie może łączyć się z hedonizmem. D: Na tych naukach wiele rzeczy sobie uświadomiliśmy. P: Do ślubu bardzo się przygotowywaliśmy. Był on dla nas ważny jako sakrament, czyli taki namacalny, tu na ziemi, znak obecności Boga w naszym życiu. Poprzez małżeństwo już nie staramy się osobno o zbawienie – ja swoje, Dorota swoje - tylko razem, jesteśmy jednością w oczach Boga. I to było dla nas ważne. Chcieliśmy żeby goście mogli to poczuć. Często wśród naszych znajomych spotykamy się z podejściem, w którym to wesele, sukienka są ważniejsze, a nie ślub. D: Z tego powodu urządziliśmy skromne wesele, żeby ludzie pamiętali, że był ślub. Nie lubimy też tych wszystkich weselnych zabaw. P: Staraliśmy się jak najbardziej ingerować w mszę. Ingerencja polegała na wyborze księdza, czytań, psalmu, wybraniu osób, które będą czytać i śpiewać, na ułożeniu modlitwy wiernych. Na wybraniu samej formy rozpoczęcia, bo jest ich kilka. To, że po nas wychodził ksiądz i wprowadzał nas do kościoła, to był fajny symbol. Ale pojawiały się w związku z tym problemy, o których ostrzegali nas zakonnicy. Księża niechętnie zmieniają swoje zwyczaje. D: Nie na wszystko nam pozwolono. Przysięgę chcieliśmy mówić z pamięci, ale ksiądz powiedział, że gdzieś jest napisane, że musimy powtarzać po nim. Ale jedno takie ustępstwo jest i tak niezłym rezultatem. A gdybyście nie wiedzieli, że macie możliwość takich wyborów – jak by to mogło wpłynąć na wasze przeżywanie tego ślubu? P: Moglibyśmy to odebrać, jako bardziej narzucone nam przez wielką instytucję. D: Moglibyśmy się jakoś wewnętrznie nie zgadać na pewne elementy, a nie wiedzielibyśmy, że mamy możliwość wyboru. P: Na naukach polecono nam również pewne lektury przed ślubem, np. rozważania o przysiędze ślubnej. Dzięki temu nie było tak, że rozumieliśmy tylko jej połowę albo bezmyślnie powtarzaliśmy po księdzu. Musieliśmy się napracować żeby to wszystko zrozumieć. Czyli duchowość rozwijają nie tylko święte księgi czy natchnione homilie, ale również znajomość mechanizmów funkcjonowania swojej religii, jej przepisów i kodeksów. P: Chodzi o uświadamianie sobie tego wszystkiego, np. skąd się wzięły konkretne elementy ceremonii. Wiele rzeczy miało kiedyś swoje jasne zastosowanie, które do naszych czasów przetrwało w szczątkowej formie, w formie tradycji. Nie warto klepać bezmyślnie formułek, bo to nie ma sensu. To znaczy, że znajomość historii swojej religii, swojego nurtu duchowego pozytywnie wpływa na samorozwój w sferze religijnej i duchowej, mimo iż czasami możemy tam odnaleźć elementy trudne do zrozumienia lub zaakceptowania. W jakiś czas po ślubie Dorota poczuła, że jest w ciąży. Teraz już wiecie, że jest w 8 tygodniu i macie wyznaczony termin porodu. Jak się z tym czujecie? Jak dziecko wpłynęło na waszą duchowość? P: Pierwszą reakcją była radość. D: Cieszymy się. P: Czeka nas ciężkie zadanie w związku z jego wychowaniem. Z przekazaniem mu pewnych wartości. Skąd bierzecie przykład czy wzorce religijnego i duchowego wychowania swojego dziecka? D: O wychowaniu dziecka rozmawialiśmy na naukach przedślubnych, ale wiemy, że wiele rzeczy wyjdzie dopiero w praktyce. P: Na duchowość naszej rodziny duży wpływ mają nie tyle wzorce duchowe z naszych domów, co te wyniesione od dominikanów, bo ciągle się nimi interesuję, ciągle czytam, i to w nich nasze dziecko się wychowa. Czy przewidujecie jakieś problemy z wychowaniem dziecka? D: No pewnie! Dziecko pójdzie do przedszkola, do szkoły i zobaczy inny świat, rówieśników mających całkiem inne podejście do życia. P: Mam nadzieję, że będzie ciągle świadome, i że będzie potrafiło rozumieć naszą religię, że pójdzie w nasze ślady. Obawiam się jednak, że zupełnie tak nie będzie. Będę starał się to zaakceptować, oczywiście nie bez dyskusji. Obawiam się, że zostanie ateistą albo antyklerykałem, co będzie podstawą do konfliktów. I tutaj pojawia się hierarchia, o której mówiliśmy – ja nie zmienię mojego myślenia o Bogu po to, żeby mieć dobre stosunki z dzieckiem. Pojawia się tutaj zagadnienie różnicy pomiędzy duchowością a religijnością. Czy gdyby wasze dziecko było tak uduchowione jak tego pragniecie, ale w ramach innej religii to nie bylibyście z tego zadowoleni? P: Trudno mi teraz na to pytanie odpowiedzieć. Chciałbym żeby było dobrym chrześcijaninem. Najbardziej bym się cieszył gdyby było dobrym katolikiem, ale ewangelikiem czy wyznawcą prawosławia też może być. (śmiech) Duchowość praktykowana jest nie tylko w domowym zaciszu, jest ona ważną częścią życia społecznego. Jakie są wasze doświadczenia w przeżywaniu własnej duchowości wśród innych, oraz w doświadczaniu jej przejawów ze strony innych ludzi? D: Moi znajomi i znajomi Pawła różnią się od siebie. Moje koleżanki mają inny, poziom duchowości, ale jestem przez nie akceptowana. Ja chodzę co niedzielę do kościoła, a one raz na święta, ale ja to łączę z ich religijnością. Przed ślubem byłam nagabywana przez nie: „Dlaczego nie mieszkacie razem przed ślubem? Przecież wszystkiego trzeba popróbować”. P: Ja jestem bardzo dumny z tego, że noszę obrączkę na palcu. Kiedy spotykam się z żartami typu „stary coś ty zrobił?”, albo „jesteś stracony!”, to cieszę się, że jestem wśród nich przykładem kogoś, kto jest żonaty i jest z tego faktu szczęśliwy. Rzadko spotykamy młode pary, które się pobrały i przeżywają to tak jak my, ciesząc się z samego ślubu. Para naszych znajomych mieszkała razem przed ślubem, robili przed ślubem wszystko to, co robili po ślubie, i mimo że należymy do tego samego Kościoła, to w odmienny sposób przeżywamy chociażby sam ślub i jego znaczenie. Często spotykamy się z inną – wydaje mi się, że mniej świadomą -duchowością i religijnością. Spotykamy się również nie tyle ze świadomym odrzucaniem pewnych przepisów, ile ze zobojętnieniem, z którego wynika np. mieszkanie razem lub seks przedmałżeński. To dobre przykłady na różne sposoby przeżywania tej samej religii – różne duchowości. D: Nie przychodzi nam do głowy żadna para naszych znajomych, która byłaby w podobny do nas sposób rozwinięta duchowo. A czy byliście kiedyś wytykani palcami z powodu waszej religijności? D i P: Nie. Jak się modlicie? P: Podczas nauk zaproponowano nam kilka sposobów modlitwy. Próbowaliśmy modlitwy wspólnej i osobnej, pozostaliśmy przy osobnej. Działamy na tym polu niezależnie od siebie. D: Wiąże się to głównie z tym, że o różnych porach wstajemy i kładziemy się spać, bo ja pracuje na zmiany. P: I to jest tym, co nas tak bardzo różni. D: Ale chodzimy razem do kościoła na niedzielną mszę. Nawet, kiedy ja mam w niedzielę dyżur 12 godzinny to idziemy razem w sobotę wieczorem, mimo że Paweł mógłby iść w niedzielę. P: Niedzielna msza jest czasem, w którym się synchronizujemy ze sobą po całym tygodniu. Czy medytujecie? Stosujecie jakieś metody kontemplacyjne? P: Spontanicznie, kiedy cos mnie zainteresuje to poświęcam się temu, a nazwać by to można kontemplacją. Myślę nad tym, modlę się. A Dorota robi na chlebie znak krzyża, kiedy zaczyna go kroić. (śmiech) Praktykowanie religii to nie tylko modlitwa czy nabożeństwa, to również patrzenie na świat przez pryzmat Boga. Jak wygląda wasza relacja z Bogiem w takim zwykłym, codziennym życiu? D: Mi to pomaga w pracy. Jestem pielęgniarką. Zdarza się, że mamy ciężkie przypadki na oddziale i ludzie umierają. Właśnie w takich chwilach pomaga mi moja religia. Staram się nie przechodzić nad zmarłym do porządku dziennego, ale zamyślić się nad tą osobą, że to była czyjaś mama, córka; staram się pamiętać o odmówieniu „wieczny odpoczynek”. Pomaga mi to pogodzić się z tą śmiercią, bo widocznie tak musiało być. P: Dla mnie w trakcie dnia ciekawym jest obserwowanie różnych przejawów, jak wydaje mi się, ingerencji Boga. Wierzymy, że świat pochodzi od Boga, wiec kontemplacja świata może jakoś do Niego prowadzić. Jeśli zauważam coś takiego, to zachwycam się tym, a podczas modlitwy dziękuje, że mogłem to dostrzec. Niesamowitym cudem jest dusza mojego dziecka. Świat został stworzony przez Boga, a On cały czas jakoś w niego ingeruje, i dotyczy to również śmierci. Przy czyjejś śmierci pojawia się trud pamiętania o Bogu, o jego działalności, i o tym, że to do Niego wszystko należy. D: Myślę teraz również o takim codziennym zawierzeniu Bogu, bo nie wszystko od nas zależy. Nie zawsze wyjdzie tak, jak sobie zaplanujemy, a kiedy wychodzi inaczej, to nie znaczy, że wychodzi gorzej. P: Nie jest jednak tak, że wszystko uważamy za wolę Bożą. To nie jest tak, że wszystkim rządzi Bóg, tak jak fatum. Jeśli autobus się spóźnia, to niekoniecznie jest to wola Boga. Ingerencją Bożą jest stworzenie duszy. Opowiedzieliście o wielu bodźcach umacniających i rozwijających waszą duchowość. A czy zaznaliście sytuacji ją osłabiających? Jakie to były sytuacje? P: Dla mnie ciągłym sprawdzaniem siebie są rozmowy z innymi. Jest to konfrontacja moich poglądów z czymś czasami zupełnie odmiennym. Sprawdzanie siebie, czy to, co ja myślę jest tym samym, co (ja) czuję. D: Ogólnie we współczesnym świecie jest dużo pułapek. Bo ludzi ogarnia hedonizm. P: Przywiązuje się większą wagę do rzeczy materialnych. Bóg nie jest tak ważny dla ludzi jak kiedyś, bo jest wiele konkurencyjnych rzeczy. Komunizm był konkurencją dla religii, a sam nie był religią. Upadek religijności osłabia również duchowość. Warto uświadamiać sobie wiele rzeczy związanych ze swoją religią i duchowością, bo kiedy rozumiemy te rzeczy, nakazy i wymogi, rozwijamy się również my i nasze podejście do Boga - duchowość. Uświadamianie sobie jest świetnym celem. Pozwala pełniej żyć, a życie jest bardziej satysfakcjonujące. Przed nami jeszcze długa droga. Dziękuję wam bardzo za rozmowę.
Według przedstawicieli nurtu ciągłości różnica między chrześcijaninem a niechrześcijaninem istnieje tylko w świadomości. Chrześcijanin, jak twierdzą, ma świadomość swojej wiary, przynależności do Chrystusa i życia w Jego łasce, a niechrześcijanin nie ma tej świadomości. Czyli żyje Chrystusem, tylko o tym nie wie.
Po co ten tekst - zapewne wielu się zastanawia. Po co promować jątrzyciela, antychrysta i - w opinii wielu - pajaca. Otóż ja nie promuję. Na przykładzie Adama Darskiego, Nergala, można bardzo pięknie pokazać, że mimo iż wydaje nam się, że jesteśmy niezwykle rozwiniętym, otwartym i tolerancyjnym krajem, to tak naprawdę wciąż znajdujemy się w ciemnej... brzmienia - koncerty w Trójmieście Pomyśleć, że wszystko zaczęło się od niewinnego zdjęcia. Oto Nergal wrzucił na swoje konta społecznościowe selfie z Larsem Urlichem, perkusistą legendarnej Metalliki. No i zaczęła się burza w szklance wody. O co poszło? Zazdrość najpewniej. I zawiść. My, Polacy, mamy zawiść we krwi. Zwłaszcza względem swych rodaków."No chce się wybić!", "znowu robi szum wokół siebie", "pajac promuje się na nazwisku legendy" - takich opinii pojawiło się mnóstwo. No nie. Darski przede wszystkim nie musi robić wokół siebie szumu. Robią to za niego inni. A on - wiadomo, nie jest święty, czasem zrobi coś takiego, że można tylko schować twarz w dłoniach. Kto nie zrobił nigdy w życiu niczego idiotycznego, świadomie lub przypadkiem, ręka do góry. Tyle że znani ludzie są na świeczniku i pod pręgierzem opinii. Nergal to światowa gwiazda metalu. Jego Behemoth od mniej więcej 20 lat jest w absolutnej czołówce globalnego black metalu. Największe festiwale, światowe trasy. Naprawdę ktoś myśli, że potrzebny mu rozgłos zapewniany przez tanie sensacje? A fotka z Urlichem? Wyjaśniam - panowie są ziomkami. Znają się od lat, lubią. Legendarny perkusista, założyciel największego zespołu metalowego na świecie, Metalliki, kupił bilet na koncert Behemotha, a po występie wpadł zbić piątkę z Nergalem i polskimi muzykami. To naprawdę takie wydarzenie, aby ponownie wyklinać Adama Darskiego od czci i wiary? Tym bardziej że to nie było tak, że Nergal czaił się, żeby strzelić fotkę. To Urlich przyszedł oklaskiwać Behemotha na koncercie w Berkeley. I pogadać, jak kumpel z rzecz zauważył dziennikarz Jarek Szubrycht - gdyby Behemoth był drużyną sportową, stałby się jednym z najważniejszych projektów marketingowych naszego kraju. Ale że grają metal i nie wierzą w siły wyższe? No to cóż - ostracyzm. Zwrócił też uwagę - słusznie zresztą - że Norwegia i Finlandia ze swoich gagatków w czarnych szatach zrobiły atut. No tak, tyle że gdzie Rzym, gdzie zaczęła się cała afera z Nergalem? W 2007 roku. Wtedy ze stanowiska NBP ustępował Leszek Balcerowicz, po raz pierwszy w Polsce wystąpił Wu-Tang Clan, a w fabryce w Tychach wyprodukowano milionowego fiata pandę. No, dawno to było. W tym też roku Nergal miał czelność podrzeć Biblię na koncercie. Dokładnie 13 września w gdyńskim Uchu. I tu dochodzimy do chyba największego absurdu, który toczy ten kraj od wielu lat. Obraza uczuć religijnych. Co to w ogóle jest? Co to znaczy? Uczucia religijne to paradoks. Proszę mnie źle nie zrozumieć - absolutnie szanuję wybory każdego człowieka. Bo jest wolny, ma do nich prawo. Jednak wolność jednego kończy się tam, gdzie zaczyna drugiego człowieka. Dlaczego nie ma obrazy uczuć niewierzących? Żyjemy podobno w świeckim państwie. Otwartym, tolerancyjnym. Jednak w każdej szkole, urzędzie, obiekcie państwowym są krzyże. Co z innymi wyznaniami, z agnostykami, heretykami? Co z ich uczuciami?Czytaj także: Odczepcie się od polskiego rapu!Ale niech ktoś powie, że "papież ch*j" - będzie ciągany za nasze pieniądze po sądach, bo ktoś poczuł się urażony. Przecież to jest paranoja. To jest tak absurdalne, jakbym jako niewierzący obywatel szedł się procesować z kimś, kto powiedział, że Bóg istnieje i to mnie uraziło. Ludzie, szanujmy się!Niemniej są ludzie niejako skazani na hejt i ostracyzm. Ponieważ wymykają się tym zaściankowym kajdanom, w których Polska wciąż pozostaje uwięziona. I niestety na razie nie widać jakiegoś rewolucyjnego światełka, które zapoczątkowałoby istotne zmiany. Jak chociażby w Irlandii, gdzie przecież religia też od zawsze była niezwykle ważnym elementem życia i muszą być nawet kontrowersyjni, jak Adam Darski. Wystarczy, że będą inni, będą sobą. Ralph Kamiński, Michał Szpak, Doda. Albo, szukając bliżej - wysoko wrażliwe dzieci, które w szkołach nie mają życia, bo nie wpisują się w utarty schemat. Musimy się obudzić, ponieważ wyrośnie nam pokolenie jeszcze bardziej poharatane psychicznie niż millenialsi czy "zetki". Już jest dramat, a będzie jeszcze gorzej. Szanujmy się, powtórzę. Tylko tyle i aż tyle. Każdy ma prawo prowadzić swoje życie drogą, którą wybierze, i nikomu nic do tego. Tak samo przestańmy się przejmować rzeczami, które nas nie dotyczą. Tymczasem niedawno do Sejmu trafił projekt zmian w Kodeksie karnym autorstwa Solidarnej Polski, zakładający zaostrzenie przepisów za obrazę uczuć religijnych. Za publiczne wyszydzanie Kościoła mają grozić dwa lata więzienia. Jakże kuriozalnie brzmią słowa wiceministra sprawiedliwości Marcina Warchoła, który powiedział, że prawo trzeba zmienić, by chrześcijanie nie byli wykluczani z życia społecznego i nie byli zmuszani do ukrywania swojej wiary, tym bardziej że - jak podkreślał - praktyka zmierza do poszerzania wolności w innych dziedzinach np. praw osób LGBT i to kosztem na końcu do casusu Nergala. Robi muzykę dla określonego grona słuchaczy, którzy się z nią zgadzają i utożsamiają. Podobnie jak z jej przekazem. Więc, gdy na koncercie podrze Biblię lub nazwie jednego czy drugiego księdza "skur*ysynem", nie ma tu mowy o jakiejkolwiek obrazie czyichkolwiek uczuć. Dlaczego? Bo mówił to w swojej bańce. Tyle. Koniec. Kropka.
Zapraszam do obejrzenia materiału z serii "Najczęstsze pytania o protestantyzm" zrealizowanego przez Baptyści TV
\n\n różnica między katolikiem a chrześcijaninem
Informacje dotyczące kabla USB i kabla równoległego. Typ kabla ma duże znaczenie. Kabel drukarki powinien być zgodny z normą IEEE1284, czyli z niektórymi standardami określonymi przez Instytut Inżynierów Elektryków i Elektroników (Institute of Electrical and Electronics Engineers). 0lOk.
  • nkd6crzk4n.pages.dev/24
  • nkd6crzk4n.pages.dev/243
  • nkd6crzk4n.pages.dev/361
  • nkd6crzk4n.pages.dev/293
  • nkd6crzk4n.pages.dev/151
  • nkd6crzk4n.pages.dev/23
  • nkd6crzk4n.pages.dev/217
  • nkd6crzk4n.pages.dev/45
  • nkd6crzk4n.pages.dev/294
  • różnica między katolikiem a chrześcijaninem